Hopla geiss!
Raz dziennie uslyszymy w Alzacji, na pewno:)
W wolnym tlumaczeniu "kozi skok", po francusku : allez hop!
A po polsku: rusz sie, chodzmy, zaczynajmy! Zaadoptowalismy te koze ;) I uzywamy :)
I to by bylo na tyle naszej znajmosci alzackiego, ktory jest dialektem niemieckiego
przezywajacym swoj renesans.
Mamy tu gdzieniegdzie podwojne nazwy miejscowosci i ulic.Dzialaja alzackie kabarety i
grupy teatralne. I mnie sie to podoba;)
Co czwarty bocian jest ponoc Polakiem;) I przyjelo sie uwazac bocki, za symbol polskiej wsi.
Tymczasem Alzacja, tez bocianami stoi;) A moglo byc inaczej, poniewaz populacja tych ptakow,
spadla z 200 par w latach 50-tych do zaledwie 9 par, w 1974 r.
Dzieki akcji reintrodukcji, ktora polegala min. na tworzeniu bocianich parkow,
znowu mamy ponad 200 par, tych fascynujacych ptakow.
Wiekszosc z nich, juz oczywiscie odleciala, ale niektore w Alzacji zimuja.
Jak ten zawodnik;)
I lasy grzybne tez tu mamy:
A na koniec zapraszam na maly poczestunek, to tradycyjna alzacka babka drozdzowa czyli kougelhopf;)
Smacznego!
Babek powinnam unikac z powodow oczywistych :) Za to te grzyby ... teskno mi za jakims prawdziwym grzybobraniem... mam suszarke i nie mam co do niej wlozyc :))
OdpowiedzUsuńNika
A moj maz ubolewa bo nie mamy suszarki;) Nika, te oczywiste powody, to gdzies pozostaw, przed przyjazdem do Alzacji;)
UsuńJakie wspaniałe zbiory!!!! Ale babeczka!!! Mniam!!!! Tak na mnie podziałała, że w weekend jakiegoś drożdżaka muszę upiec, a co!
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam :))) Lubię "wycieczki" z Tobą :)))
I wrzuc potem zdjecie na bloga:)
UsuńWycieczka w Twoim towarzystwie-sama przyjemnosc:))
Piękne grzybobranie a babeczka mniam.... Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńMaz sie o grzybki postaral;) Sciskam, Marysiu:)
UsuńBardzo Polsko się u Ciebie zrobiło:)))grzybki piękne:))Pozdrawiam bardzo serdecznie
OdpowiedzUsuńReniu, masz racje:) Z Alzacji do Polski niedaleko;)
UsuńPrzy tylu tablicach w różnych językach zgubiłabym się jak Andzia w ogródku :))) Fajnie, że bociany powróciły do Alzacji. U nas jest gniazdo po drugiej stronie drogi i wiosną zawsze wyczekujemy kiedy przylecą :) Babeczka narobiła mi smaku, więc pewnie jutro uraczę męża deserkiem. Powiem skąd pomysł na taki deserek, niech wie komu go zawdzięcza :))) Pozdrawiam Cię ciepło!
OdpowiedzUsuńZnaczy, Alzacja inspiruje, fajnie:) Serdecznosci:)
UsuńPiękne grzybki, mniam... A baby nie robiłam wieki. Muszę to nadrobić. :)
OdpowiedzUsuńBeata, moj maz slynie w rodzinie z wypieku bab;) Dobrze mi, nie?Pozdrawiam cieplo;)
UsuńWspaniałe skarby leśne. Zapachniało grzybami aż u mnie.Mąż piecze baby, no gratulacje :) Miłego weekendu życzę :))
OdpowiedzUsuńDziekuje:)
UsuńWiesz gdyby nie napisy w obcym języku , pomyślała bym ,że to Polska, a już bocian to typowy krajobraz na Podlasiu i Mazurach -babeczką poczęstuję się [ sama nie piekę ] więc z tym większą ochotą pozdrawiam Dusia
OdpowiedzUsuńDzikie temu, tak bardzo za ojczyzna nie tesknie:) Serdecznosci Dusiu:)
UsuńBaba wygląda imponująco ! Musi naprawdę smakować.
OdpowiedzUsuńUściski ślę
Ano smakuja, smakuja;) Tez sciskam!
UsuńTwoja Alzacja Kasiu, chyba coraz bardziej mi się podoba....no i ta baba, bardzo apetycznie wygląda:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Moniko Kochana, jesli Ci bedzie kiedys po drodze z Krakowa to chetnie Cie tu ugoszcze:)
UsuńSuper wycieczka, już nie mogę się doczekać następnej!
OdpowiedzUsuń)Obiecuje, ze bedzie:)) Sciskam:)
UsuńJA też chcę na grzyby! ale wczoraj znalazłam tylko same trujaki:(
OdpowiedzUsuńTo dopiero za czwartym razem udalo sie tyle zebrac, wczesniej tez kicha, nic i muchomory;)
UsuńWidać męża lubią baby ;)
OdpowiedzUsuńKasiu, bardzo przytulnie u Ciebie, jak zawsze!
He, he widac;) S. to Ty?:)
Usuń