Temat rzeka..Tak szeroki jak Ren, ktory plynie niedaleko.
I wiele jego mniejszych i wiekszych doplywow.
To nie dziwne zatem, ze procz typowych potraw alzackich, o ktorych niedlugo opowiem,
na stol , w tutejszym regionie, czesto wjezdzaja ryby.
Pstragi, szczupaki, sandacze i takie np.karpie, jak sie okazuje wcale nie -typowo polskie.
A jak ryb zabraknie, to moga byc..zabie udka ;)
Mozna tez zjesc tradycyjne alzackie matelote, czyli potrawe z roznych ryb slodkowodnych .
Najczesciej szczupaka, lina, sandacza i wegorza, gotowanych z jarzynami, przyprawami
i
bialym winem. Na przyklad rieslingiem. Podawana z makaronem.
Jak to czesto bywa, kazda restauracja i kazda rodzina ma swoj wlasny przepis.
Przyznam sie, ze matelote -jeszcze nie degustowalam;)
Czas to zmienic;)
I moze wybiore, jakas tansza knajpke;) Pozdrawiam wszystkich czytelnikow bloga:))
Hm.. .dziwne, siec pozarla mi zdjecia, ktore mialy sie tu jeszcze pojawic;)
Smakowicie brzmi Twój wpis. Malownicze widoki uchwyciłaś. Ryby uwielbiam, zwłaszcza dobrze podane. Co prawda nasza Bzura nie Ren, ale bogata w okonie, płocie, leszcze, szczupaki ( które uwielbiam) sporadycznie trafiają się liny i karasie. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńNaprawde, Bzura obfituje w takie ryby? Fajnie, bo kiedys Polska "rybami stala":)) Serdecznosci wysylam:))
UsuńTam jest pięknie!
OdpowiedzUsuńMam tylko nadzieję, że ta rzeka nie wylewa.
Pozdrawiam.
Agnieszko, to jest daleko od naszego domu, ale bywam tam czasem na spacerach.I w tym roku, w maju , poziom wody byl bardzo wysoki, bo lalo trzy tygodnie bez przerwy..Na szczescie mamy tu pozostawionych sporo terenow zalewowych. Zrobie kiedys zdjecie szosy, ktora wiosna zamienia sie w ..groble.
UsuńSerdecznosci sle.
malowniczo tam u ciebie :)
OdpowiedzUsuńBardzo sie ciesze, ze tu wpadlas;))Uwielbiam Twoj dom i Twoje pomysly;))
UsuńWitaj Kasiu, oj daleko , daleko od Ciebie do mnie , ale jeśli tak bardzo, bardzo chcesz mnie odwiedzać to zapraszam , a o łopacie pomyślę , śliczna okolica pozdrawiam Dusia
OdpowiedzUsuńWe dwie dzialac-razniej bedzie;)) Dusiu-pozdrawiam:))
UsuńWspaniałe zdjęcia, powiało dalekim światem :) Bardzo się cieszę, że do mnie zajrzałaś, bo dzięki temu znalazłam drogę do Ciebie. Myślę, że będę częstym gościem u Ciebie. Narka i do następnego poczytania :)))
OdpowiedzUsuńZosiu, zapraszam:)) Juz sie na to ciesze;)))
UsuńCudna okolica, a jakie wygorowane ceny. za menu z rybkami w roli glownej..no coz..sa zapewne swieze .U mnie w Wiedniu zjesz obiad np.z sandaczem juz za 15 euro.Mimo wszystko wyglada tam troche jak w Wenecji..woda zaglada do okien.Pozdrawiam milusio.)
OdpowiedzUsuńBardzo lubimy Austrie (wiadomo Alpy) takze za niewygorowane ceny i swietne oferty.A ta knajpka, rzeczywiscie droga.
UsuńMamy tu w Alzacji Mala Wenecje -w Colmar, musze tam pojechac na sesje:)) Trzymaj sie Alicjo:))
Dzięki za wizytę u mnie. Jeszcze cuisses de grenouille nie miałam odwagi spróbować. Często bywam we Francji i w tej chwili pozdrawiam z Nord-Pas -de - Calais.
OdpowiedzUsuńMarysiu, to wracajac zajrzyj do mnie:)) I sprobuj zabich udek, choc ja wielkim ich smakoszem nie jestem:) Pozdrawiam cieplo:)
UsuńWitaj Kasiu!
OdpowiedzUsuńMalownicze zakatki pokazujesz, a i smaki opisywane przez Ciebie brzmia bardzo zachecajaco... Ryby lubie ogromnie, zatem czekam na kilka sprawdzonych, lokalnych przepisow :)
Pozdrawiam ze slonecznej pod-Warszawy!
A
Postaram sie przepisy niedlugo zapodac:)) A wiesz, ze dobrych kilka lat tez mieszkalam pod Warszawa..Dobrze nam tam bylo:))
UsuńBuziaki:)
Cudowne miejsca!!!! uwielbiam poznawać nowe miejsca, świetna okazja, skoro tam mieszaksz, żeby podejrzec wszystko, posmakować....Pozdrawiam!Marta
OdpowiedzUsuńMarta, milo, ze wpadlas:)) Bede sie starala ciekwostki rozne opisywac:)) Serdecznosci:))
UsuńAle te żabie udka to naprawdę się je? Bo ja jestem taka gastroturystka i zawsze próbuję regionalnych dań :).
OdpowiedzUsuńMo, pewnie, ze tak:) Smaczne sa:)
UsuńNo to może się skuszę :)
UsuńPowiem Ci, gdzie warto sprobowac:))
Usuń