Po wakacjach spędzonych na południu Francji , mieliśmy
dość gwaru i chaosu.
Szukaliśmy miejsca, gdzie nie dudni muzyka, nie słychać ulicznego szumu.
Gdzie czas wolniej płynie.
Bez wahania wybraliśmy po raz drugi: Kaszuby i Guzkówkę.
http://www.guzkowka.pl/
Kwiaty w Guzkówce, skąpane w porannej rosie.
Pyszne śniadanko.
I pyszniejsza kolacja. Pstrągi uwędzone przez Gospodarza.
A do tego -takie okoliczności przyrody.
Trzebiocha , po której spłynęliśmy zielonym canoe.
Niezwykle urokliwa rzeczka, gdzie można spotkać i żurawie, i kaczki.
I przepiękne, granatowe ważki.
Prawie, jak lasy namorzynowe.
A we Wdzydzach-deszcz...
Kraina w kratę czyli Kluki .
I prawdziwa wieś Słowińców-obecnie skansen.
Marzyłam, by tu przyjechać, od wczesnego dzieciństwa.
Spelniło się!
Plastikowe łyżki i miseczki, to nie błąd w aranżacji.
Na piecu z fajerkami , gotowala się kartoflanka i goście skansenu, mogli
jej spróbować.
W wielu chatach, można było uczestniczyć w prawdziwych warsztatach.
Tu usiłuję rozruszać żarna, to wcale nie jest latwe.
Tu powstają klumpy dla konia.
Rodzaj butów do chodzenia po grząskim, bagiennym terenie.
Wszystko co dobre, zbyt szybko sie kończy.
Z żalem żegnaliśmy się z Kaszubami.
I z Guzkówką .
Na pewno tu wrócimy!
Po raz kolejny!