Ale pomiędzy gotowaniem zupy z dynii, mieszaniem konfitur z pigwy, musiałam
sesję butom zrobić;)
A one takie zwyczajne, poza tym, że włoskie;)
Najpierw jednak kolejna porcja zdjęc z Italii.
Jestem zachwycona Portovenere i atmosferą tego maleńkiego miasteczka.
Może dlatego, żę krąży nad nim duch Byrona?
Modlitwa...
Jeszcze kilka pocztówek z Portofino.
Słuchałam jednym uchem, opowieści rosyjskiej przewodniczki, że Madonna
wyprawiła tu swoje pięćdziesiąte urodziny, że Dolce Gabbana, zrobił pokaz mody.
A niech tam;) Jak dobrze, że byliśmy tu po sezonie..
Surykatki stoją na straży małego portu;)
I znowu Lukka, otulona muzyką Pucciniego.
Unikalny Piazza dell''Anfiteatro
I ten sam plac, od tyłu.
Czekał długo, bardzo długo na swoją panią. Przed domem G. Pucciniego.
A ten pod sklepem jubilerskim.
Portal Kościoła Św. Piotra, w którym Puccini grał na organach.
Tak, jak jego dziadek i ojciec.
Nie oparłam się lodom))
Ani limoncello.
Ani małym zakupom, jak już wiecie.
Lecę spać, bo padam na dziób. Dobrze, że przesuwamy wskazowki zegara;)
Może się wyśpię. Pięknej niedzieli!
