piątek, 10 lipca 2020

Obiecana Kanada

                                                      Tym postem zawieszam  działalność blogową.
                               Nie wiem, na jak długo. Sami widzicie, jak nieregularnie piszę. Wybaczcie.
                               Zdjęcia z podróży publikuję na instagramie. Jako Klementyna Ka. Zapraszam.
                              Blogowanie trwało siedem lat, kawał czasu. Poznałam wiele wartościowych osób.
                             Zaglądałam do Waszych domów, dzieliliśmy razem smutki i radości. Dziękuję!


                    Dwutygodniowy objazd Kanady, wypożyczonym samochodem, był dużym wyzwaniem.
                                     Najpierw podróżowaliśmy we troje, a po tygodniu w piątkę.
                                                                         Daliśmy radę:)))
                                   Wylądowaliśmy w Montrealu i stamtąd od razu, pojechaliśmy do Ottawy.

 









                                 
                                                            Muzeum Historyczne, bardzo polecam!




 

                                        Zatrzymaliśmy się w drodze nad Niagarę, w Algonquin Park.
                                                          Wydał się nam podobny do Mazur.
                            Można tam spotkać bobry, niedźwiedzie, łosie. My natknęliśmy się tylko na węże. 













                             Przenocowaliśmy w przepięknym stylowym miasteczku Niagara on the Lake.
                                          Bywa ono scenografią filmową w amerykańskich filmach.
                                                           Zwłaszcza tych o Bożym Narodzeniu.





 





 



                                               Stamtąd w kilkanaście minut dojeżdża się do Niagary.
                                   Miasta, które jest kiczowatym lunaparkiem. Z pięknymi wodospadami.
                        Popłynęliśmy oczywiście w pobliże wodospadu, fajna przygoda, byliśmy cali mokrzy.
                                          Rzeczywiście , masa i siła tej wody-robi ogromne wrażenia. 











 














                                       Stamtąd bryknęliśmy do Toronto. W którym zwariował nasz GPS.
                                                   Podobno to normalne, pośród tylu wysokościowców.





                                                Widok z CN Tower. Wszystkim na kręciło się w głowie.

 



                                   Lepiej czuliśmy się jedna na parterze;) Akurat ekipa filmowa kręciła film.
                                                               Toronto często udaje Nowy York.




 








                                                             W Quebecu zaś, jest bardzo francusko...







 


 






 





                    W Quebecu spędzaliśmy czas z rodziną. Mam tam dwóch wujków, więc rozmowom
                                                                        nie było końca...

                                 Jednym z ważniejszych celów tej kanadyjskiej wycieczki miało być :
                                                                      spotkanie z wielorybami.
                               Udało się je zobaczyć w maleńkiej, portowej miejscowości, Tadoussac .
                      Zakochałam się w tamtejszej ciszy, fiordzie, usłyszałam podczas samotnego spaceru
                                                                         oddech wieloryba.





















































                       Na końcu był jeszcze Montreal. Ale to właśnie Tadoussac zapamiętam na zawsze.
   To tu poczułam, jak mogła wyglądać Kanata-Żółwia Wyspa, jak mówią o niej Rdzenni Mieszkańcy.
                          Kanada zmaga się ze swoja historią, przeszłością. Polecam Wam książkę:
                                                             27 śmierci Tobyego Obeda.
                      O tym, jak traktowano dzieci Indian, choć teraz już nie używa się tego określenia.
                                   

                          Do Taddousac chciałabym kiedyś wrócić, posłuchać opowieśći i wielorybów.








piątek, 8 maja 2020

Dziwna wiosna

                              Drodzy moi blogowi przyjaciele, dużo się tej wiosny działo.
                    Choroba mamy, córki, do tego-zamknięcie w domach, lęk o bliskich.
                   Od 15 marca prawie nie wychodzę z domu, mamy ogród i trochę z nim pracy.
         To nas ratuje, bo spacery , kilometr od domu, tylko pobudzają apetyt na dłuższe wyjścia.
                                          Ostatnio przeglądaliśmy nasze slajdy  z podróży do Portugalii.
         Samochodem, bez klimatyzacji, z nocowaniem w namiocie, albo schroniskach młodzieżowych.
                               To dopiero mogłaby być story na fejsbuka albo instagrama. ;)
                    Zdjęć robimy coraz mniej , ostatnią naszą fotografowana podróżą, była Kanada.
       Jeśli macie ochotę na trochę zdjęć z tej wyprawy to wrzucę zajawkę, a dłuższy post niebawem.











                    Gorąco Was wszystkich pozdrawiam i niech Wam zdrowie dopisuje. Kasia





sobota, 22 lutego 2020

Zanim skończy się luty...

                                                        wrzucę kilka widoczków z Lyonu i okolicy.
                             Córka studiuje i pracuje w Lyonie, od dwóch lat. Kiedy ją odwiedzamy, mamy
                                       okazję polatać po tym starym i niezwykle pieknym mieście.
                                   Dwie wielkie rzeki Rodan i Saona, schładzają miasto  w gorące dni. 




























                     W odległości kilkunastu kilometrów od miasta, na wzgórzach pokrytych winnicami,
                               miasteczka zbudowane  żółtego kamienia.  Zanurzone w zieleni.
                                                        Pełne kafejek, galerii, małych sklepików.
























 




 






                                              Zdjęcia zrobiliśmy podczas zeszłorocznej Wielkanocy...
                             W tym roku , o ile wyleziemy z ciężkiej grypy, Wielkanoc mamy zamiar spędzić
                                                                        pośród tulipanowych pól.




piątek, 17 stycznia 2020

Czasem warto zmienić plany


                               W czerwcu 2019 roku, wybraliśmy się do Thionville. Mieliśmy zamiar
                                                    podjechać do zamku Maulbrouck.
              Po drodze minęliśmy miasteczko Berg- sur- Moselle, które wydało się nam bardzo ciekawe.
                           Nie zatrzymaliśmy się jednak, zmierzając w kierunku pierwotnego celu.
                 Po dojeździe do Maulbrock, okazało się, że w zamku odbywa się Festiwal Komiksów.
     I,  że idzie tam mnóstwo ludzi.  Zgodnie uznaliśmy, że zawracamy do urokliwego miasteczka.

      Tym sposobem trafiliśmy do wspaniałego zamczyska, należącego kiedyś do książąt lotaryńskich.
                 I popatrzcie sami, jakie mieliśmy stamtąd widoki, na wzgórza i winnice nad Mozelą. 







 




 






 




 






 





           Po obiedzie, wpadliśmy do Rodemack, miejscowości, która należy do tych , noszących miano:
                                   Les Plus Beuax Villages de France-czyli najpiękniejszych we Francji.
                        Spokojne, średniowieczne miasteczko, otoczone murami, z cudownymi ogrodami.

 











 



  




 






 


 







            To nie pierwszy raz, kiedy plan podrózy, zmienialiśmy ad hoc.Nigdy sie nie rozczarowaliśmy.
                                  Tak jakby, piękne, nieodkryte miejsca-czekały właśnie na nas :)


                                                 WSZYSTKIEGO DOBREGO W NOWYM ROKU!
                                                    SPEŁNIENIA PODRÓŻNICZYCH MARZEŃ.
                                                        DZIĘKUJĘ, ŻE TU ZAGLĄDACIE.